Tuesday, March 2, 2010

Moja polska bransoletka: krótki esej



















SŁOWO WSTĘPNE
Każdy z moich obrazów ma tytuł, by przypisać go do kraju, a właściwie miasta, które było źródłem inspiracji dla danego obrazu: Polska i Poznań. Te tytuły są jednak czymś więcej niż metkami, pozwalającymi zidentyfikować daną rzecz i odróżnić ją od innych. Tytuły pomagają w wysyłce i porządkują katalog, będąc jednocześnie częścią opakowania. Oczywiście, niektórzy znacznie bardziej wolą się po prostu dowiedzieć, o czym jest dany obraz. Dla innych tytuł obrazu, jak poduszka powietrzna w samochodzie, stwarza wrażenie poczucia bezpieczeństwa.

Naturalnie, nie ma czegoś takiego jak poczucie bezpieczeństwa. Ale samo wyobrażenie jego istnienia sprawia, że czujemy się bezpieczniej.

Istotność obrazu, jak już wystawię na świat zewnętrzny, leży według mnie w rozlicznych i niezliczonych różnicach opinii i interpretacji tych, którzy widzą mój obraz. Każdy z widzów odbiera obraz na swój własny, niepowtarzalny sposób; według swoich przekonań, gustów, upodobań i bagażu doświadczeń życiowych. Można powiedzieć, że po tym, jak obraz wyjdzie spod rąk jego twórcy na świat, staje się całą galerią sztuki, gdyż dla każdego może być zupełnie innym obrazem.

Z tego właśnie powodu, im mniej informacji jest zawarte w tytule obrazu, tym lepiej dla dalszego odbioru. Mniejsza ilość informacji daje odbiorcy możliwość indywidualnej podróży w głąb własnego doświadczenia.

For English Version click: http://mikeabsalompoland.blogspot.com/

Poznań
Jaka to różnica: wyobrażać sobie jakieś miejsce a się w nim znaleźć! Co za zmiana ustawień pamięci! Wyrzucamy przez okno wszelkie uprzedzenia i wyobrażenia. Jakie przestawienie wagonów pociągu zanim wyruszymy w dalszą podróż!

Miesiąc gorączkowego malowania się zaczyna; przelewanie myśli w formę i kolor, pod impulsem motywów, które nagle są ukryte, milczące a mimo to nieodparte. Trzy wymiary, w których porusza się mój wzrok, są odmierzone, wchłonięte, przetrawione i przechodzą pospiesznie przez inne przemyślenia na temat miejsca i historii pozornie nieskładny sposób. Do dwu- i wielowymiarowej płaszczyzny obrazu zakradają się kształty, nieznane dla moich oczu, pulsują pod powierzchnią jak gorąca magma z tajnych, podziemnych głębi. Ku mojemu zdumieniu, te kształty ukazują moim oczom znany, choć zniekształcony krajobraz; jest w nim swego rodzaju prawda, którą rozpoznaję ale która jest dla mnie co najmniej niejasna.

Zanim przyjechałem do Polski, znałem już jej historię, a przynajmniej moją własną wersję historii Polski. Mój ojciec, żołnierz RAFu, przekazał mi historię o polskich pilotach samolotów Spitfire, uczestniczących w Bitwie o Anglię. Mój pobyt w szkole z internatem w Anglii zostawił mi wspomnienie polskich kucharzy i dozorców „złotych rączek”, wyrzuconych na angielski brzeg jak delfiny po opadnięciu żelaznej kurtyny, odcinającej ich powrót do domu. Z moich lat młodzieńczych pamiętam moje przerażenie na wieść o rosyjskich czołgach w 1956 roku, oraz tekst tej wiadomości rozlany po stronach „Timesa” a która dla mnie przeważyła swoim tragizmem doniesienia z Kanału Sueskiego. Z biegiem lat, moje zainteresowanie Polską się zwiększyło, ale nigdy nie wykroczyło poza ramy zwykłej ciekawość. W czasach wódczanych rejsów po bałtyckich portach mieszkałem w Szwecji, a moi przyjaciele podczas tych rejsów tracili w niewyjaśnionych okolicznościach swoje paszporty po nocach spędzonych w ramionach polskich kochanek. Ratowały ich ambasady, a oni wracali z tych przygód niczym bohaterowie, ze łzami w oczach, rozchełstani, ale szczęśliwi. Zawsze przemierzałem cały świat i jego kraje według mojej woli, jednak niedostępność Polski w tym czasie sprawiała, że trzymałem się od tego kraju z daleka. Polska leżała “gdzieś tam”, ukryta za zasiekami bloku wschodniego. Historia Polski i jej kulturowe dziedzictwo, z Chopinem i Conradem, spoczywały nietknięte w piwnicach. Ale w czasach młodości Polska była dla mnie mityczną krainą, równie niedostępną, co wnętrze „jądra ciemności”. Nigdy nie widzianą. I, w odróżnieniu od reszty świata, który znałem, nie wolno było jej oglądać.

Do czasu, kiedy odwiedziłem ten kraj. Wtedy, w ciągu dwóch tygodni, w Poznaniu w grudniu 2010 roku, dwa mentalne krajobrazy stopiły się we mnie. Miasto otworzyło się we mnie i zalało zakurzone archiwa moich dziecięcych wspomnień. Wewnętrzne prądy tych strumieni spowodowały chemiczną reakcję mojej świadomości. Moje obrazy są produktem tej reakcji.

Podzieliłem dwadzieścia siedem obrazów na cztery kategorie: Legendy i Mity (cztery obrazy), Miejskie pejzaże (siedem obrazów), Ludzie (trzy obrazy) i Inne (dziewięć obrazów). Ta ostania kategoria czerpie z tych samych konkretnych elementów, co pozostałe trzy, ale przetwarza je w obrazy pod dyktando mniej zdefiniowanych stron mojego wewnętrznego świata.

For English Version click: http://mikeabsalompoland.blogspot.com/