Tuesday, March 2, 2010

C. Ludzie





Od kulturowej krwi legend i mitów, która płynie przez żyły rasy, przez krew przelaną na ten bruk prze historię i przeznaczenie narodu, docieram do żywych ludzi z krwi i kości, ludzi obecnych na ulicach Poznania. To oni dziedziczą przeszłość i kształtują przyszłość, są pełni życia i energii. Przynajmniej takie jest moje pierwsze wrażenie. Ci nowi Europejczycy wydają się być tacy młodzi i na bieżąco z modą. Jednak w tej kategorii nie mam zbyt wielu obrazów. Trudno mi oddzielić ludzi od mojej percepcji historii o spojrzeć na nich jak na indywidualne osoby, ludzi zamieszkujących kulę ziemską z tą samą niewinnością i brakiem wrodzonej narodowości, co wędrowne ptaki. Musiałbym je wtedy zobrazować jako anonimowe twarze. Jednak ta anonimowość równie dobrze mogłaby pochodzić z klasowego albumu lub rządowego dokumentu o ofiarach masakry.

Tu i ówdzie spróbowałem oddzielić ludzi od historii. W „Kąpiących się” wyobrażam sobie jezioro Malta latem, wybieram trzy twarze spośród tych, które mijają mnie na ulicy i przenoszę je z zimowego krajobrazu prosto na plaże letniego, upalnego dnia. Sceneria może być dowolnym miejscem. W „Postaciach przechodzących przez oblodzona ulicę” podpatruję przedbożonarodzeniową gorączkę zakupową na ulicach prowadzących do Starego Browaru. Grudniowego poranka elegancko ubrane młode kobiety w wełnianych czapkach i dobranych szalikach nasuniętych aż pod sam nos jako jedyne ustępstwo na rzecz przenikliwego mrozu, spacerują żwawo ulicą Półwiejską. Starsze kobiety w futrach przechadzają się dostojnie w kierunku sklepów, pełnych dóbr Nowej Europy i konsumenckich rajów.

To zdecydowanie jest teraźniejszość. Ale ja nie czuję się w niej komfortowo. Być może zbyt wiele czasu spędziłem w starej Europie lub w amerykańskich miasteczkach handlowych. Zdążyłem się zmęczyć powierzchownością rozbuchanej konsumpcji. Podobnie jak w mojej ojczystej Irlandii, rozbuc
hana konsumpcja rozpanoszyła się z impetem, na przekór recesji, bezrobocia, emigracji i zdaje się, że opanowała te stare ulice bez reszty. Mnie jednak nie uwodzi. To głębszy puls narodu porusza moje serce. Te obrazy są obrazami słonecznych dni. Jednak coś rzuca na nie cień. Są to impresje chwil, schwytanych bez obciążenia lub słodyczy historii czy narodowej tożsamości. Zadaję sobie pytanie, czy ludzie mogą się całkowicie uwolnić od przyziemnych rzeczy i ukazać się jako nagie istoty ludzkie, wypełniające swoje obowiązki lub zabiegające o przyjemności, które definiują ich nie tylko jako zwykłych ludzi ale też jako mieszkańców danego miejsca? Ha! Oto wielki paradoks tożsamości. Czy naprawdę ja i ty się różnimy? Czy ja jestem Tobą? czy Ty mną?

Cyhba jednak, nawet w tych obrazach, nie można uchwycić tej różnicy. Przyjrzyjmy się „Starej kobiecie idącej z laską przez śnieg”. To stara kobieta, kobieta, która zna i pamięta Polskę za jej drastycznych reżimów. Porusza się niepewnie podczas przechodzenia przez ośnieżony chodnik. W jej wieku, świat dookoła jest często niebezpiecznie śliski. I wyobrażam sobie, że tak było przez jakaś część jej życia. Ale może wcale tak nie było. Może miała pewne oparcie w poprzednim reżimie. A może upadek Muru był jej własnym.

For English version click: http://mikeabsalompoland.blogspot.com/